Za główną atrakcję jest zapewne uważany orzeł bielik, ale jest też kilka pustułek, myszołowów, bardzo fajne sowy, no i właściwe ptaki sokolnicze, rarogi, harrisy, sokoły wędrowne. Posiedziałam chwilę, porobiłam parę fajnych zdjęć... Widać, że ptaki są w dobrej formie. Na razie więc dobrze, że jest, fajnie byłoby, gdyby w przyszłości rozwinęło się bardziej, bo moja idea tego typu rzeczy jest jednak ściśle powiązana z pewną wizją historyczno-kulturową, ale to wymaga inicjatywy, i to wychodzącej nie tylko od samych pasjonatów, ale też jednak trochę ze strony instytucji zajmujących się tzw. dziedzictwem. Wystawy powinny być na zamkach i w tego rodzaju miejscach, no i powinno być przy tym więcej animacji. Co prawda właśnie kiedy byłam na Czantorii, ptaki były trochę noszone na rękawicy, karmione i "wyprowadzane na spacer", ale wydawało mi się, że obsługa próbowała zrobić to raczej dyskretnie, pomimo obecności zwiedzających, a nie po to, aby publikę zabawić czy dostarczyć jej więcej sokolniczych wrażeń. Rozumiem, że w sokolnictwie głupi ludzie czasem irytują i przeszkadzają ("Ale mnie się to nie podoba, że one są przywiązane na tych sznurkach"), poza tym jest duża obawa o bezpieczeństwo i ewentualne konsekwencje zbyt bliskich spotkań ("Prosimy o niewyciąganie rączek do ptaszków").


