poniedziałek, 3 maja 2010

Początki sokolnictwa u Arabów

Zawsze zastanawiało mnie, od kiedy właściwie Arabowie zajmują się sokolnictwem. Niektórzy mówią, że w czasach przedmuzułmańskich polowali przede wszystkim z psami, czy też, jak się wyraża Milczarek, "gromadnie" (cokolwiek miałoby to właściwie znaczyć: z nagonką, przez strącanie zwierzyny, np. gazel ze skalnego urwiska? - nie mam pojęcia). A jednak trudno wręcz wyobrazić ich sobie bez nieodłącznego towarzystwa ptaków. Z drugiej strony, rzeczywiście wiele wskazuje na to, że sokolnictwo narodziło się gdzie indziej, dalej na Wschód. Oczywiście fakt, że to z innych terenów pochodzą najstarsze świadectwa w postaci przedstawień plastycznych o niczym tu nie świadczy, bo życie koczowników nie pozostawia śladów; nie wznoszą oni królewskich ani książęcych grobowców, nie rzeźbią monumentalnych reliefów ze scenami polowań, co nie musi oznaczać, że nie polują. Jednakże sokolnictwo arabskie nosi pewne cechy praktyki importowanej. Importowane są na przykład same ptaki: już w pierwszych wiekach islamu najwyżej ceniono "białe" (tzn. o jaśniejszym upierzeniu), pochodzące z Dżurdżanu, czyli znad Morza Kaspijskiego. Samo słowo "bayzara", określające ten rodzaj polowania, pochodzi od perskiego "baz", oznaczającego jastrzębia, ptaka charakterystycznego bardziej dla terenów położonych dalej na Wschód niż dla sokolnictwa arabskiego w takiej postaci, w jakiej znamy je z późniejszych epok.
Myślę, że bezsprzecznie wskazuje to na fakt, że w pierwszych dziesięcioleciach i stuleciach islamu zaszły ważne udoskonalenia i przemiany technik polowania z ptakami drapieżnymi, wynikające z szerszego niż do tej pory kontaktu Arabów z innymi kulturami. Dopiero wówczas sokolnictwo przestało być po prostu jedną z praktyk zapewniających przetrwanie, a wyrosło do rangi zajęcia kulturowego par excellence. Dopiero wówczas doszło do "uświęcenia" sokoła jako symbolicznego nośnika abstrakcyjnych wartości, takich jak czujność, dar jasnego osądu i głębi wglądu, także w kategoriach mistycznych. Wielu orientalistów zastanawiało się, dlaczego Koran tak niewiele mówi o sokołach. Oczywiście są to dociekania już na wstępie oparte na chwiejnych przesłankach, bo Koran mówi wiele lub niewiele tylko i wyłącznie w odniesieniu do oczekiwań samego orientalisty i jego subiektywnego osądu, ile tak naprawdę "powinien" mówić. Snuto więc domysły, iż Mahomet, człowiek miasta, nie był zbyt silnie związany z obyczajami pustyni... Tak czy owak, Koran nie wspomina o sokolnictwie wprost; podaje tylko ogólne przepisy dotyczące spożywania mięsa pochodzącego z polowania, nie rozwodząc się nad tym, jaką dokładnie techniką to mięso miało być pozyskiwane.
A jednak to nieprawda, że Arabowie zapoznali się z sokolnictwem dopiero w początkach ery muzułmańskiej, nie nauczyli się go od Persów. Wszystko wskazuje na to, że przynajmniej Kindowie, potomkowie dawnych Sabejczyków zamieszkujący od V wieku n.e. Arabię centralną, znali tę praktykę już w czasach przedmuzułmańskich i że pełniła ona ważną rolę w ich kulturze. W pierwszej połowie VI wieku opiewał ją w Ayyam as-sayd ("Dniach polowania") królewicz Kindów, Imru al-Qajs. Zasłynął jak wiadomo przede wszystkim jako piewca kobiety oraz konia arabskiego, zdolnego, jeśli wierzyć jego chełpliwym opisom, do prześcignięcia nawet gazeli; sokół ginie tu jeszcze w tle. Ale Al-Masudi pisząc w X wieku swoje Łąki złota przypisuje wynalazek sokolnictwa właśnie Kindom. Opiera się w tym sądzie na informacjach autora z VIII wieku, sokolnika Adama Ibn Muhriza, który sam wywodził się z Lachmidów, a więc nie miał powodu, żeby zmyślać, przypisując Kindom odkrycie sztuki, której sam był kontynuatorem.
Legenda przypisująca pochodzenie sokolnictwa oryginalnemu wynalazkowi Arabów w czasach królestw i plemion przedmuzułmańskich jest więc bardzo stara. Jak pisze Al-Masudi, "pierwszym, który użył rarogów do polowania był Al-Harith ibn Muawija ibn Tawr al-Kindi, ojciec plemienia Kinda. Pewnego dnia ujrzał on myśliwego, który właśnie zastawiał sidła na wróble; nagle drapieżny ptak [...] runął na uwięzionego w sidłach wróbla, zaczął go pożerać i sam uwiązł w sidłach. Zdumiony król kazał go sobie przynieść. Ptak miał złamane skrzydło, ale nie przestał zjadać wróbla. Król rzucił go w kąt namiotu. Lecz po jakimś czasie zauważył, że raróg oswoił się, pozostał tam i nie uciekał. Kiedy rzucano mu pożywienie, zjadał je, a kiedy widział mięso, wspinał się na rękę swojego pana. Doszedł do tego, że odpowiadał, kiedy go wołano i przychodził, aby wziąć jedzenie. Zachwycono się jego układnymi manierami, kiedy to pewnego dnia, zobaczywszy gołębia sfrunął ku niemu z pięści, na której siedział, i chwycił go. Od tego właśnie czasu król rozkazał używać tych drapieżnych ptaków do polowania". Przyznam, że Harith ibn Muawija nie występuje w dostępnych mi tabelach dynastycznych Kindów, ale panowanie ojca tego rzekomego pierwszego sokolnika, czyli Muawiji ibn Tawra, przypada gdzieś około roku 385, tak więc można przypuszczać, że początki arabskiego sokolnictwa to przełom IV i V wieku n.e. Kindowie zamieszkiwali wówczas jeszcze nie Arabię centralną, do której przenieśli się później, ale tereny Jemenu, a ściślej Hadramawt, i byli częścią konfederacji plemiennej Himyarytów. Zakładając więc, że moje rozumowanie jest słuszne, to rzeczywiście, jeśli sokolnictwo pojawiło się w tym miejscu i w tym czasie, musiało być niezależnym wynalazkiem lokalnym, dokonanym w regionie położonym - jak sobie wyobrażam - względnie daleko od możliwych źródeł sokolniczych inspiracji.
Tenże sam Al-Masudi przyznaje, że jastrzębiarstwo istniało gdzie indziej znacznie wcześniej, jak choćby w Egipcie w czasach diadochów, co może świadczyć, że przywędrowało na obszar śródziemnomorski z Azji już w czasach podbojów Aleksandra Wielkiego. Wspomina też o sokolnictwie na dworze cesarskim Bizancjum, gdzie układano sokoły wędrowne. Jednak Arabowie mieli je odkryć na własną rękę, zapoczątkowując osobną linię rozwojową, różniącą się od innych tradycji.

PS. Mam jeszcze inną, bardziej fantastyczną hipotezę, łączącą się z moimi nieoficjalnymi, ale mocno ugruntowanymi poglądami na pochodzenie Arabów. Otóż Arabowie przybyli na Półwysep Arabski z północy, w czasach stosunkowo niedawnych (dlatego właśnie - odliczając skutki koligacenia się z czarnymi niewolnikami w ciągu ostatnich kilku wieków - mają bardzo jasną skórę jak na warunki nasłonecznienia, w jakich żyją; i dlatego też właśnie wykazują taką obsesję na punkcie wszelkich tekstyliów, w jakie szczelnie przyodziewają swoje kobiety, ale - nie zapominajmy - również i siebie, bo na pustyni także mężczyźni zakrywają twarze). Tak więc przybyli z północy, z terenów stepowych, położonych w trudnych do sprecyzowania okolicach Morza Czarnego i Morza Kaspijskiego. Właśnie stamtąd pochodzą też ptaki najbardziej cenione przez nich we wczesnych czasach historycznych. Zbieg okoliczności, czy może ślad pamięci i osiągniętego w zamierzchłej epoce mistrzostwa w sztuce polowania z ptakami? Być może arabski wynalazek sokolnictwa należy w rzeczywistości datować na czasy tak dawne, że ów Harith ibn Muawija "Ojciec Kindów" mógł się zapisać w ludzkiej pamięci ponownie odkrywając to, co w chaosie swoich wędrówek Arabowie zdążyli w międzyczasie postradać...