piątek, 30 kwietnia 2010

Sokół ćwikłowy i inne jaraki

Dzisiaj jestem w nastroju filologicznym, przyszło mi więc do głowy, aby zapolować w internecie na naprawdę dziwne słówka sokolnicze, nie tylko te, które pojawiają się w skrótowych "słowniczkach dla początkujących", jakie są dostępne na wielu stronach internetowych. Wiele z nich ma całkiem ciekawą historię; pochodzą często z języków orientalnych, nie tylko z arabskiego, ale też perskiego czy tureckiego. Czasem wtórnie przybierają różne dziwne znaczenia, także po polsku.
Oto kilka przykładów:

Azor - po polsku, jak wiadomo, jest to popularne imię dla psa. Jednak azor to nic innego, jak jastrząb gołębiarz (Accipiter gentilis). Słówko to pochodzi z łacińskiego astur, które daje starokastylijską formę aztor, prowansalską austor itd. Tłumaczy to jednocześnie, dlaczego jastrzębiarz (czyli człowiek polujący z jastrzębiami) fachowo po angielsku nazywa się austringer, a nie po prostu "hawker" (hawker to po angielsku "domokrążca", "akwizytor" - a więc nic wspólnego z sokolnictwem).
Tak na marginesie chciałabym dodać, że inne popularne imię dla psa, Szarik, upowszechnione dzięki superprodukcji Czterej pancerni i pies, pochodzi wcale nie od polskiego słowa "szary", ani nic z tych rzeczy, tylko z arabskiego i znaczy "współtowarzysz", "partner", "wspólnik". Myślę więc, że i ono byłoby - wbrew pozorom - stylowym imieniem dla raroga, podkreślającym partnerstwo i harmonię łączącą człowieka i ptaka...

Jarak - z perskiego: یارکی yaraki - siła, zdolność, śmiałość. W sokolnictwie oznacza jedną z podstawowych kondycji ptaka, a mianowicie stan, w którym ptak jest gotowy do polowania, przegłodzony, ale nie osłabiony. Ciekawe, że w języku tureckim to słówko oznacza członek męski (tłumaczy to dziwne reakcje, z jakimi spotykają się często polscy turyści o imieniu Jarosław podróżujący do Turcji). Przypuszczam, że jest to właśnie sokolnicza metafora, odsyłająca do stanu gotowości do akcji... występującego nie tylko u sokoła.

Ćwik - jak wiadomo, dla sokolnika to słówko oznacza w pełni ułożonego, doświadczonego ptaka, w szczególności zdolnego do polowania na czaple, czyli charakteryzującego się przebiegłością. Ćwik w odniesieniu do człowieka (np. w wyrażeniu "szczwany ćwik") oznacza właśnie kogoś doświadczonego, chytrego i przebiegłego. Ćwik może też być gruby, tłusty (np. ćwik w znaczeniu utuczonego koguta, kapłona). Ale jednocześnie to słówko odsyła do barwy zbliżonej do czerwieni (np. ktoś może być rumiany na twarzy albo rudy "jak ćwik"); od tego znaczenia pochodzi też oczywiście określenie "buraczki ćwikłowe". Co ciekawe, te konotacje czerwieni są zupełnie odwrotne w sokolnictwie i w jastrzębiarstwie, gdzie "czerwony ptak" to właśnie osobnik młody (w przeciwieństwie do białego). Ale to określenie odsyła do faktu, że młode jastrzębie zmieniają kolor upierzenia (chociaż nie dosłownie na "białe"); natomiast "czerwony" czyli "ćwikłowy" sokół konotuje znaczenie dojrzałości.

Natomiast wciąż zastanawiam się nad pochodzeniem romańsko brzmiącego słówka karnal. W rzeczywistości jednak pochodzi ono chyba z perskiego i wcale nie występuje w sokolniczych gwarach języków romańskich; można więc przypuszczać, że Polacy przejęli je bezpośrednio ze Wschodu... Internet na ten temat milczy, a przynajmniej mi nie udało się niczego znaleźć (oprócz informacji, że Karnal to miasto w Indiach). Ta intrygująca kwestia wymaga więc dalszych badań.

Zastanawiam się też, dlaczego Arabowie mówią na swoje sokoły "tujur", czyli po prostu "ptaki". My oczywiście też tak mówimy, ale raczej z tego względu, że w sokolnictwie europejskim wykorzystuje się znacznie więcej gatunków, więc mówiąc ogólnie o sprawach sokolniczych, mamy zwykle na myśli zarówno sokoły, jak i jastrzębie, a nawet orły. Tak więc rzeczywiście najprostszym wspólnym, a zarazem poprawnym określeniem dla nich wszystkich będzie tylko słówko "ptaki" (chociaż po angielsku używa się czasem słówka "hawks" w takim właśnie znaczeniu ogólnym, zawierającym nie tylko jastrzębie sensu stricte, ale też sokoły i orły). Podejrzewam jednak, że za tym arabskim zwyczajem językowym kryje się coś ciekawszego niż tylko troska o terminologiczną precyzję. Chodzi mianowicie o eufemizację właściwej nazwy wyjątkowo cennego stworzenia. Gdyby mówili wprost o "sokołach", mogłoby to dojść do uszu różnych negatywnie nastawionych sił, na przykład zawistników lub złych duchów. A wiadomo - licho nie śpi. Poza tym sokół - to brzmi dumnie, a więc samo używanie tego słówka mogłoby wywołać niekorzystny oddźwięk, gdyż słuchacze uznaliby nas za snobów, na podobnej zasadzie, jak nie zawsze wypada powiedzieć "mam rezydencję" czy też "wynajęliśmy apartament"... Lepiej więc nie akcentować za bardzo, że się posiada SOKOŁY; wypada mówić: "... eee, takie tam PTAKI" ;) Jednym słowem, język sokolnictwa to szeroki i fascynujący temat, nie tylko gdy chodzi o terminologię, ale też pragmatykę.

Ale tak naprawdę najtańszym sposobem, żeby błysnąć w arabskojęzycznym kółku sokolniczym (ale tym naprawdę ekstra wtajemniczonym) jest używanie słówka bajzara (znanego pewnie każdemu, kto przeczytał uważnie wszystkie aneksy do książki Milczarka Kultura łowiecka w świecie islamu; konkretnie jest tam omówienie pochodzącego z X wieku traktatu sokolniczego Kitab al-bayzara). Dzisiaj już absolutnie nikt tak nie powie, a mało kto wie, że takie słowo w ogóle istniało i co właściwie ono oznacza (mam na myśli Arabów - folblutów ;). Tak normalnie po arabsku sokolnictwo nazywa się at-tarbiyat względnie as-sayd bi-s-suqur (تربية بالصقور), czyli po prostu polowanie z sokołami i nic poza tym...