niedziela, 18 kwietnia 2010

Traktat sokolniczy Moamina

Pisałam już kiedyś o Fryderyku II i o tym, jak zlecił Teodorowi z Antiochii przekład traktatu sokolniczego Moamina, który krążył później po Europie jako Scientia venandi per aves. Jest to jednak tylko jeden z epizodów w długiej i zawikłanej historii tego tekstu, jego źródeł i konsekwencji.
Historia arabskich traktatów sokolniczych zaczyna się tak naprawdę od autora znanego średniowiecznej Europie pod imieniem Gatrif. Była to postać związana z dworem w Damaszku, al-Dżitrif ibn Qudama al-Dżassani, sokolnik drugiego kalifa umajjadzkiego Hiszama ibn al-Malika (724-743), zatrudniony następnie przez nową dynastię, Abbasydów. To on właśnie, we współpracy z innym sokolnikiem, wywodzącym się z tradycji Lahmidów Adamem ibn Muhrizem al-Bahilim, opracował w latach 783-785 pierwszy arabski traktat dotyczący sokolnictwa. Dwaj Arabowie bazowali na starożytnym dziele w języku greckim, poświęconym hodowli i układaniu jastrzębi, przypisywanym syryjskiemu autorowi, Archigenesowi z Apamei. Ten Syryjczyk był właściwie nie sokolnikiem, ale lekarzem praktykującym w Rzymie na przełomie I i II w. n.e. Przypuszczalnie ten grecki rękopis trafił do rąk muzułmańskich jako część trybutu ofiarowanego przez cesarzową bizantyjską Irenę jako cena rozejmu w 783 i wzbudził tak wielkie zainteresowanie, że kalif natychmiast przekazał go do dokładnego przestudiowania i opracowania.
Z kolei traktat Gatrifa trafił na Zachód; był później przerabiany i łączony z innymi tekstami arabskimi o podobnej tematyce, np. z traktatami Humarawajha i Muszadżima (pochodzącymi z końca IX i z X w.), i w takiej postaci tłumaczony na łacinę. Równolegle toczyła się jednak jego kariera na Wschodzie, gdzie był kopiowany w dość swobodny sposób i łączony z dorobkiem innych, często anonimowych sokolników, tworzących w ciągu IX wieku księgi dedykowane kolejnym kalifom. Tak więc przyrastał powoli dorobek sokolniczy, łączony z uwagami o psach podsokolich i polowaniu z gepardem, który złożył się z kolei na Kitab al-mutawakkili ("Księgę Mutawakkilową" - od imienia kalifa). To właśnie ten tekst, znany nam jedynie fragmentarycznie z dwóch rękopisów, prawdopodobnie był traktatem Moamina, który Fryderyk II kazał przetłumaczyć swojemu lekarzowi, Teodorowi zwanemu Filozofem, który, jak się okazało, był również znakomitym arabistą. Z kolei na podstawie tej wersji łacińskiej, podziwianej przez badaczy za niezwykłą w tej epoce wierność oryginałowi, powstał niemal natychmiast, bo w 1249, przekład starofrancuski Daniela Deloca z Cremony, już nie tak wierny i zawierający wiele przekłamań świadczących o tym, jak trudno było osiągnąć znakomity poziom wiedzy przyrodniczej kultywowanej na dworze Fryderyka II. A potem ciągnie się już długa linia kopii i przeróbek, prowadząca aż do traktatu sycylijskiego pochodzenia, wydanego w Poitiers w 1567 pod tytułem La Fauconnerie de messire Arthelouche de Alagona, seigneur de Maraveques, conseiller et chambellan du Roy de Secille ("Sokolnictwo mości Artelusza de Alagona, pana Maraveques, radcy i szambelana króla Sycylii").
Nic dziwnego, że obco brzmiące imię autora pisano na najrozmaitsze sposoby. W XIV w. pojawia się na przykład wzmianka o Liber falconarie magistri Oxamini arabici - "Księdze sokolniczej mistrza Oxaminusa arabskiego", którym, jak się przypuszcza, był tenże sam Moamin. Po długich wywodach, których nie warto tu przytaczać, francuski badacz Viré doszedł w końcu do wniosku, że Moaminem był w rzeczywistości Abu Zaid Hunajn ibn Ishak al-Ibadi, chrześcijański uczony, lekarz i tłumacz żyjący w latach 809-873 na dworze kalifa al-Mutawakkila...
Fakt, że o sokolnictwie w średniowieczu tak często pisali lekarze nie wynika oczywiście z tego, że przypisywano polowaniu z sokołem lecznicze własności. Po prostu lekarze byli w tamtych czasach najlepszymi przyrodnikami, a więc uważano, że to oni, obok samych sokolników-praktyków, są szczególnie przygotowani do przekazywania wiedzy na ten temat. Nic więc dziwnego, że władcy zainteresowani sokolnictwem powierzali sokolnicze rękopisy swoim zaufanym medykom. Były to księgi niezwykle cenne, bo dotyczyły czegoś, co w tamtych czasach nie było sportem czy zwyczajną rozrywką, lecz kluczem do prestiżu i władzy symbolicznej.

Artykuł na ten temat: Viré François, . Sur l'identité de Moamyn le fauconnier. In: Comptes-rendus des séances de l'année... - Académie des inscriptions et belles-lettres, 111e année, N. 2, 1967. pp. 172-176.