wtorek, 6 kwietnia 2010

Sokolnictwo w Europie

Sokolnictwo było czymś bardzo istotnym w kulturze europejskiej od czasów krucjat aż do końca renesansu. Ułożony do polowania sokół miał ogromną wartość. Ilustruje to chociażby opowiadanie z Dekameronu Boccaccia, w którym bohater jest do szaleństwa zakochany w pewnej damie, do tego stopnia, że dowiedziawszy się o jej niespodziewanych odwiedzinach, oddaje kucharzowi swojego sokoła, aby ugotował dla niej rosół! Mogłoby to świadczyć o tym, że sokoły ceniono bardzo nisko, ale moim zdaniem trzeba to rozumieć całkiem na odwrót - tak naprawdę chodzi w tej opowieści o ukazanie całej pełni absurdu i zaślepienia, do jakiego może człowieka popchnąć miłość...
W dawnych czasach bardzo ceniono także dobrego sokolnika. Poniższy filmik ukazuje to może w trochę zabawny sposób, ale łatwo można tu uchwycić główną myśl: sokolnictwo, z pozoru takie proste, musiało i musi być przedmiotem długotrwałej nauki. W dzisiejszych czasach uznaje się, że "terminowanie" pod kierunkiem doświadczonego sokolnika musi trwać ok. dwóch lat. Sokoła nie można tak po prostu sobie kupić i trzymać; w większości krajów istnieją specjalne uregulowania, wymagające od osoby chcącej się zajmować sokolnictwem stosownego przygotowania. Również w Polsce, przynajmniej teoretycznie, zajmują się tym koła łowieckie.
Zasadnicze techniki polowania na Zachodzie bardzo przypominają bliskowschodnie, ponieważ przywędrowały tak naprawdę wraz z rycerzami powracającymi z krucjat. Pojawiają się tu jednak specjalne problemy wynikające z odmiennych warunków. Kłopotem dla europejskiego sokolnika są na przykład drzewa. Chodzi nie tylko o to, że ptak, który się na nich umiejscowi może ignorować sokolnika i odmawiać powrotu; co gorsza sokół ma ciągle na łapkach linki, które są niezbędne do tego, żeby go potem złapać (owijając końce linek wokół palców, jak widać na Youtubie) lub przywiązać do palika. Te linki czasami mogą się gdzieś zaplątać, co może być dla sokoła niebezpieczne.
O ile na Wschodzie ptakiem niemal wyłącznym jest saker, o tyle w Europie występuje o wiele więcej gatunków drapieżnych, których można z mniejszym lub większym powodzeniem używać w sokolnictwie. Rozwinęła się nawet specjalna hierarchia symboliczna, przypisująca poszczególne gatunki ptaków do odpowiednich tytułów arystokratycznych. Właśnie w ten sposób orzeł został powiązany z godnością cesarską i królewską, co widoczne jest w używanych do dziś symbolach państwowych. Dla księcia zarezerwowany był gyr czy też tercel, dla earla - sokół wędrowny, itd. Również kiedy mówimy, że "ktoś się zajmuje swoim hobby", nieświadomie używamy sokolniczej metafory. Po angielsku podstawowym znaczeniem słowa "hobby" nie jest wcale "hobby horse" (drewniana zabawka w kształcie głowy końskiej na kiju); hobby to nic innego jak kobuz (Falco subbuteo), jeden z mniejszych gatunków drapieżnych, przynależny w symbolicznej hierarchii drobnym szlachetkom, co potwierdza jego francuska nazwa: faucon hobereau, gdzie hobereau jest właśnie określeniem wiejskiego dziedzica. A więc w przenośni ten kobuz - hobby to sprawa małej wagi, istotna tylko dla samego zainteresowanego...
W sokolnictwie używano dawniej nawet sów, co podobno odżyło na fali popularności Harry'ego Pottera. Jest to jednak specjalny dział, wymagający odrębnych technik, bo sowy i puszczyki, jak wiadomo, polują nocą i opierają się głównie na zmyśle słuchu, co sprawia, że polowanie z tymi gatunkami to zupełnie inny rodzaj przygody...